Już za dwa dni o tej porze będziemy w Gruzji! A już 23 sierpnia, z samego rana, ruszymy na szlak Omalo-Stepantsminda. W związku z tym parę informacji o trasie, którą zamierzamy przejść. Oczywiście po powrocie na pewno zostanie zaktualizowana, bo często research mówi jedno, a rzeczywistość okazuje się zupełnie inna 😉

Będziemy iść w cztery osoby: ja, Maks, Monika i Michał. Wszystko co będzie nam potrzebne będziemy mieć w plecakach. Większość nocy spędzimy pod namiotem, a gotować będziemy na kuchence gazowej. No i wspomnę jeszcze o jedzeniu na 8 dni… Brzmi znowu jak 20 kg na plecach. Dobrze, że plecy jeszcze pamiętają ostatnią wyprawę do Rumunii 🙂

Szlak Omalo-Stepantsminda, to ile on w końcu ma kilometrów?

Niestety, ciężko dokładnie oszacować, ile mamy kilometrów do pokonania. Żadna mapa papierowa, ani aplikacje typu mapy.cz albo maps.me nie mają pozaznaczanych wszystkich ścieżek i szlaków, którymi będziemy iść.

Pierwsza część naszej wyprawy, czyli odcinek Omalo-Ardoti-przełęcz Datvis-Jvari to 90 km i ponad 5 tys. metrów do góry. Dalej czeka nas 20 km do przejścia grzbietem schodzącym do Akusho, skąd zejdziemy do Korshy. I ostatni odcinek od Roshki do Juty, z dwoma wyjściami na pobliskie szczyty, który wynosi około 40 km.

Przyjmujemy więc, że do pokonania mamy około 150 km i 10 tys. metrów do góry. Także liczbowo wygląda to bardzo przyjemnie. Zobaczymy jak będzie w rzeczywistości 😉

Zdecydowanie jednak nie zamierzamy pędzić. Będzie czas na dłuższe przerwy, kąpiele w potoku, zdjęcia i zachwyty nad wszystkim, co spotkamy.

Czy Szlak Omalo-Stepantsminda to jeden szlak?

A gdzie tam! Powiem więcej, nawet nie jest to oficjalny szlak, a nasza wariacja poprowadzona jest po różnych szlakach i ścieżkach.

Czy można trasę ułożyć inaczej?

Jak najbardziej! Spokojnie można ułożyć jeszcze 2-3 alternatywne wersje, które również doprowadzą Was do Juty lub Stepanstmindy.

Jesteśmy bardzo ciekawi, czy na trasie będą jakieś oznaczenia, czy trzeba się będzie opierać na mapie, kompasie i ścieżce. Obstawiamy raczej to drugie, ale zobaczymy.

Czy Szlak Omalo-Stepantsminda zawiera w sobie Szlak Omalo-Shatili?

W zasadzie tak. My, w zależności od czasu, zamierzamy dojść maksymalnie do ruin twierdzy w Mutso i potem odbijamy na południe. Ale można dojść też do Shatili i pójść dalej na zachód.

Natomiast pierwsze 4-5 dni będziemy podążać szlakiem Omalo-Shatili, z jeszcze jedną różnicą – pójdziemy górą, spoglądając na Dartlo i Dano z wysokości 3000 m n.p.m. Do doliny zejdziemy dopiero na wysokości Girevi.

Charakter szlaku Omalo-Stepantsminda

Szlak Omalo-Stepantsminda technicznie jest trudny. Nie ma tu większych trudności skalnych, miejsc mocno eksponowanych. Trudnością na pewno jest dzikość gór i brak infrastruktury turystycznej. Po drodze jest tylko jeden nieduży sklep. Wybierając się w góry Kaukazu powinniście być zupełnie niezależni. Namiot, kuchenka, żywność na kilka dni oraz apteczka to elementy obowiązkowe.

Zasięg telefoniczny jest w większości słaby albo nie ma go w ogóle, także niezłym pomysłem może być zabranie telefonu satelitarnego. My bierzemy ze sobą SPOTA 2, aby w razie czego w każdej chwili móc wezwać pomoc, niezależnie od zasięgu.

Warto pamiętać, że szlaki są raczej słabo oznaczone albo w ogóle, dlatego mapa i kompas to sprzęt obowiązkowy oraz ewentualnie lokalizator GPS.

Szlak biegnie na wysokościach 1500-3500 m n.p.m., także pogoda i temperatury są bardzo zmienne. Dni są stosunkowo ciepłe, ale noce są chłodne i temperatury łatwo spadają do zera, a nawet niżej. Trzeba też bardzo uważać na burze, które mogą być niebezpieczne i rozwijać się szybko.

Najwyższym, pewnym punktem, na trasie jest Przełęcz Atsunta (3431 m n.p.m.). A być może uda się wejść nawet gdzieś wyżej, jest na to spora szansa. Ale to już będziemy sprawdzać na miejscu.

Noclegi na Szlaku Omalo-Stepantsminda

Całego szlaku nie da się zrobić bez namiotu. Od Was natomiast zależy, ile razy chcecie nocować pod dachem. W każdym przypadku będzie to jednak mniej niż połowa noclegów. My jak zwykle stawiamy na namiot, bo cenimy sobie niezależność i elastyczność. No i te widoki z 3000 m…

Ale żeby nie było, że takie z nas dzikusy (;)), to mamy 3 noclegi pod dachem.

  • W Omalo, żeby odespać poprzednią, zarwaną noc po podróży.
  • W Ardoti, bo spodobał nam się tamtejszy Guest House
  • Oraz w Korshy, bo będziemy tam uzupełniać zapasy i próbować łapać podwózkę do Roshki.

Wszystko po to, aby zobaczyć też trochę bliżej, jak wygląda życie Gruzinów i posmakować domowej, lokalnej kuchni. W każdym tym noclegu mamy kolację i śniadanie, więc dzięki temu możemy też trochę mniej nieść ze sobą jedzenia. A każdy kilogram mniej w plecaku jest na wagę złota…

Jedzenie na Szlaku Omalo-Stepantsminda

Nasz jadłospis będzie raczej prosty i bazuje już na naszych doświadczeniach i preferencjach z licznych poprzednich wyjazdów. Do zabrania ze sobą mamy jedzenie na 8 dni. Potem będziemy mieć możliwość uzupełniania zapasów na ostatnie trzy dni w sklepie w Korshy.

Śniadania

Owsianki i różnego rodzaju kaszki. W większości są to śniadania na słodko. Bazą są płatki: owsiane/jaglane albo kaszka: manna/dla dzieci. Do tego dodajemy z 3 łyżki mleka w proszku i różne bakalie. A jak ktoś chce bardziej na słodko, to dorzuca się jeszcze pasek czekolady.

I szczerze? Nienawidzę owsianek/jaglanek. Kaszki już bardziej wpasowują się w mój gust, ale nie oszukujmy się, jajecznica z boczkiem to to nie jest 🤷

Jest to jednak najszybsze i najprostsze śniadanie do ugotowania na ciepło w warunkach namiotowych. Do tego są to posiłki lekkie, bo paczuszka dla jednej osoby to około 120g (max 150 g). Jakbym chciała jeść takie śniadanie jak w domu, czyli jajecznicę albo jogurty, to waga byłaby co najmniej dwukrotnie wyższa. A w przeliczeniu na 8 dni, mamy dodatkowy kilogram na plecach.

Także jadąc pod namiot, jestem już nastawiona, że jedzenie śniadania ma mało wspólnego z przyjemnością. I raczej jest to zadanie pt. zdobyć energię na dzisiejsze przedpołudnie 😉

Lunch

Lunch to posiłek środkowy. Sporo osób, które znam, nie widzą potrzeby, aby go jeść i zastępują go przekąskami. My jednak lubimy zjeść coś w środku dnia bardziej treściwego. Zawsze jest to coś na szybko: zupa, danie gotowe, liofilizat, coś na makaronie, tortille, kanapki. Założenie jest, że całość gotowania (jeśli w ogóle trzeba gotować) musi zamknąć się w 5-10 minutach.

Szlak Omalo-Stepantsminda jest o tyle wygodny, że kilku lunchów nie musimy zabierać ze sobą, tylko możemy kupić sobie coś w guesthousach. Funkcjonują tam mini kawiarnie/bary. Wiadomo, że wybór jest skromny, ale znów: kilogram mniej na plecach.

Kolacja

Do tej pory zawsze był to makaron/kasza/ryż z kiełbasą, sosem i jakimiś dodatkami. Tym razem jednak postawiliśmy na dania liofilizowane, aby oszczędzić trochę na wadze. Niekoniecznie na finansach 😂

Zabieramy sprawdzone firmy, czyli Lyofood i Summit to eat. Oczywiście duże porcje, bo małe to mogą robić co najwyżej za przystawkę 😉

Przekąski

Tutaj co kto lubi. Ja chodzę po górach głównie na słodyczach i kabanosach. Ale znam też takich, co jedzą tylko bakalie albo tylko kanapki. Także pełna dowolność, tutaj nie mamy wspólnoty majątkowej, każdy kupuje na co ma ochotę.

A co po Kaukazie?

A po 11 dniach wśród Kaukazu, spędzimy jeden dzień pod Kazbekiem, a potem kolejne 8 dni spędzimy w wypożyczonym samochodzie. Zamierzamy objechać wschodnią i południową część Gruzji. W planach monastyry, wodospady, wąwozy, wulkany i skalne miasta.

Słowem, będzie się działo!

Zapraszam Was do polubienia fanpaga, gdzie w miarę zasięgu pojawiać się będą codzienne relacje z wyprawy. A po powrocie pojawi się oczywiście pełna relacja 😉