A teraz wracając do tematu dzisiejszego posta, książka “Poza trasą” trafiła do mnie przez przypadek, ale kiedy tylko zobaczyłam okładkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Połączenie gór i nart, to coś, co musiało mnie urzec. Nie zmienia to faktu, że nigdy o autorze nie słyszałam, nie zetknęłam się też nigdy z tytułem. Czego oczekiwałam? Po prostu ciekawych opisów różnych wyjazdów. Nie miałam jakoś bardzo wygórowanych oczekiwań. A tymczasem dostałam znacznie więcej. 

“Poza trasą” została podzielona na kilkanaście rozdziałów, a każdy z nich otrzymał imię jakiejś osoby, którą autor spotkał w danym miejscu. Tak więc, mamy na przykład rozdział zatytułowany Theo, Omurbek, czy Jossi. Warto też wspomnieć, że każdy rozdział jest w zasadzie oddzielną historią, co znacznie ułatwia czytanie po przerwie.

Jak łatwo się domyślić, tematem przewodnim książki jest narciarstwo pozatrasowe w najróżniejszych postaciach. A także wszystko to, co się z nim wiąże. Freetouring, skitouring, czy heli-skiing (narciarze na szczyt dostają się za pomocą helikoptera). Do tego zostajemy zaznajomieni z rodzajami śniegu i dowiadujemy się jak duży wpływ ma on na przyjemność z jazdy. Znajdzie się też trochę informacji o lawinach, a także niedźwiedziach polarnych, które potrafią być prawdziwym zagrożeniem dla narciarzy.

Rafał Urbanelis odwiedza miejsca, gdzie większości z nas nigdy nie będzie dane postawić stopy. Laponia, Alaska, Gruzja, Chile, Hokkaido. Każda z tych historii jest zupełnie inna i wnosi coś nowego do życia autora. Widać Jego fascynację innymi kulturami i ludźmi, którzy są zupełnie różni od nas, Europejczyków. Niesamowite z jaką tolerancją i zaufaniem darzy autor wszystkich spotykanych ludzi.

 Moją ulubioną historią jest wspólny zjazd Theo i Rafała Urbanelisa. Czy odważyłbyś się wspiąć na nieznany szczyt z Chilijczykiem, z którym możesz komunikować się tylko na migi, bo ni w ząb nie znasz hiszpańskiego, którego widzisz pierwszy raz na oczy i w zasadzie nawet nie wiesz, czy umie jeździć na nartach? Bo autorowi się to zdarzyło.

Rafał Urbanelis uchyla nam także rąbek swojego życia. Wielokrotnie powtarza, że woli wydać wszystkie pieniądze na wyprawy narciarskie niż zbierać wszystko “do skarpety” i nie mieć żadnego urozmaicenia w życiu. 

“[…] nowe rzeczy ekscytujący na początku i szybko przyzwyczajamy się do ich obecności, co sprawia, że poziom szczęścia maleje i znów potrzebujemy czegoś nowego. Tymczasem z doświadczenia takiego jak wyprawa, odwiedziny w galerii sztuki, czy nauka czegoś nowego – mówi Gilovich – satysfakcja rośnie z biegiem czasu. W odróżnieniu od przedmiotów nasze doświadczenia zrastają się z nami, stają się częścią naszej osobowości i w wspomnieniach nabierają siły, zamiast ją tracić. “

Podpisuję się pod tymi słowami całkowicie. Nie mówię, że czasem nie warto zbierać na coś materialnego. Świetnym przykładem może być mój rower, który daje mi mnóstwo radości i możliwości. Tylko, że tak naprawdę rower to tylko przedmiot, który umożliwia mi jazdę w lesie. W rzeczywistości kocham nie rower, a to, co mogę dzięki niemu zrobić.

Tak więc oprócz zwykłej książki o narciarstwie pozatrasowym, otrzymujemy także mądrą i poruszającą opowieść o życiu. O tym, czy warto podążać za pasją i czym tak naprawdę jest szczęście. Nie ma tu żadnych “umoralniaczy”. Autor po prostu snuje refleksje o życiu, a my towarzysząc mu, automatycznie zaczynamy zastanawiać się nad własnym.

Aby pomóc nam w wyobrażeniu sobie tych wypraw, na końcu książki znajduje się jeszcze część zatytułowana “suplement”. Jest to nic innego jak bardziej praktyczna strona wyjazdów. Tutaj możemy obejrzeć zdjęcia, dowiedzieć się, kiedy jechać w dane miejsce, aby cieszyć się jak najlepszymi warunkami. A także ile coś takiego w ogóle kosztuje. To bardzo ciekawy dodatek, który sprawia, że “Poza trasą” jest zamkniętą całością i nie brakuje jej zupełnie nic. Co najwyżej mogłaby być troszkę dłuższa 😉

Podsumowując “Poza trasą” to książka o wielkiej pasji, według której autor poukładał siebie życie. To opowieść o podróżach i o wszystkim tym, co się z nimi wiąże. To także książka o ludziach, o tolerancji obcej kultury i dążeniu do szczęścia. Komu mogę polecić tę pozycję? Każdemu. Bez wątpienia każdy wyniesie z niej coś wartościowego dla siebie. 

Czytaliście “Poza trasą”? Jeśli tak to podzielcie się wrażeniami 🙂