Pytanie wydaje się być dość proste i sugeruje odpowiedź: tak albo nie. Tymczasem okazuje się, że jest to zagadnienie dużo bardziej złożone i odpowiedź brzmi: to zależy. Okazuje się bowiem, że chodzenie z kijami trekkingowymi nie jest dla każdego i oprócz wielu zalet, ma też wady.

Jeszcze kilka lat temu sama uważałam kije trekkingowe za wymysł firm outdorowych i sens ich używania widziałam tylko u osób starszych. Potem jednak zaczęłam kurs przewodnicki i pojawiło się sporo wyjazdów z ciężkim plecakiem. Przy tych krótszych “tylko” 15 kg. A przy tych ponad tygodniowych nawet powyżej 20 kg.

Pierwszy taki długi wyjazd przeszłam z jednym kijem, który pożyczył mi Maks. Okazało się, że brodzenie w śniegu po pas z plecakiem 20 kg i do tego poza szlakami, to prawdziwe wyzwanie nawet dla osób z natury silnych i z dobrą równowagą. Na następny wyjazd również pojechałam z jednym kijem, ale już swoim. A potem dostałam swój pierwszy zestaw kijów trekkingowych na urodziny. I muszę przyznać, że się z nimi polubiłam. I to na tyle, że 2 lata później wymieniłam je na kije z wyższej półki.

Czy na wszystkie wyjazdy zabieram kije? Broń Boże! Tylko na te, na których wiem, że mogą mi się przydać.

Na jakiej trasie chodzenie z kijami trekkingowymi ma sens?

1. Dużo zejść

Kije trekkingowe bardzo odciążają kolana i stawy skokowe, ponieważ duża część obciążeń zostaje przechwycona przez ramiona i dalej przez plecy. Dzięki temu możemy schodzić dłużej i więcej przy podobnym zmęczeniu.

Ma to szczególne znaczenie dla osób, które mają problemy ze stawami kończyn dolnych. Jeśli ból kolan nie jest Ci obcy, to prawdopodobnie już ten pierwszy aspekt powinien Cię przekonać do sprawdzenia, czy chodzenie z kijami trekkingowymi jest dla Ciebie.

Podczas schodzenia z kijami mamy też lepszą równowagę i w razie zachwiania zawsze możemy podeprzeć się naszą 3 i 4 nogą. Szczególnie przydaje się to w terenie sypkim i stromym, gdzie utrata równowagi jest bardziej prawdopodobna.

2. Przekraczanie potoków (albo innych przeszkód)

Most w Gruzji Omalo Shatili
Także tego… Witamy w Gruzji…

Skoro kije trekkingowe pomagają w utrzymaniu równowagi, to świetnie sprawdzą się przy trasach często przekraczających górskie potoki. Podczas naszego trekkingu z Omalo do Juty kilka razy przekraczaliśmy większe potoki, gdzie nurt był naprawdę wartki, a woda sięgała za kolana. Do tego dorzućmy plecak około 18 kg i ruszające się kamienie na dnie i mamy idealny przepis na wywrotkę. Także tutaj kije były bardzo przydatne.

O dziwnych mostkach nie wspomnę…

Jeszcze lepszym przykładem może być długodystansowy szlak Te Aroa ciągnący się przez całą Nową Zelandię, gdzie wielokrotnie przekracza się dość duże rzeki. Kije trekkingowe są tam obowiązkowe ze względów bezpieczeństwa.

Kije trekkingowe będą też szczególnie przydatne, gdy woda jest mocno zmącona i nie widać dna. A zdarza się to dość często, bo wystarczy tylko 10 minut intensywnych opadów, a woda bardziej przypomina już lawinę błotną niż krystalicznie czysty potok górski.

3. Pokonywanie wiosennych płatów śniegu

Każdy, kto chodzi po górach wiosną, wie jak nieprzewidywalne potrafią być warunki na szlaku. W jednym maju mamy już piękne, suche szlaki, a rok później śnieg sięga nam do kolan. Co zrobić, taki urok gór 😉 Jest to szczególnie widoczne w Tatrach, gdzie na wiosnę w wyższych partiach panują jeszcze w pełni zimowe warunki.

Pokonywanie takich płatów śniegu może być niebezpieczne, bo śnieg jest mokry i przepadający. W takich warunkach nawet raki niewiele pomagają. Tu znów z pomocą przychodzą kije, które pomagają w utrzymaniu równowagi i, w razie obsunięcia jednej nogi, zmniejszają szansę na wywrotkę.

Oczywiście od razu zaznaczam, że kije to nie czekan. Jeśli polecicie w dół na dużej stromiźnie, to kijek szybciej Wam się złamie niż cokolwiek wyhamuje. Także jeśli idziecie w Tatry gdzieś wyżej, to raki i czekan obowiązkowo.

4. Chodzenie zimą

Ten punkt mocno wiąże się z poprzednim. Ponownie kije robią za dwa dodatkowe punkty podparcia, dzięki czemu zyskujemy +100 punktów do równowagi. A już szczególnie, jeśli szlak jest nieprzetarty albo idziecie na przełaj. Zdecydowanie wolę uderzyć kijem w kłodę niż przyłożyć w nią nogą.

5. Sondowanie trasy na terenach bagnistych i podmokłych

Było już o potokach, to teraz czas na bagna. Ponownie kije przydadzą się do sondowania trasy. Chyba nie muszę Was przekonywać, że lepiej mieć brudnego kijka, niż błoto w butach i gaciach? 😉

6. Marsz z ciężkim plecakiem

Omalo sHatili trekking - chodzenie z kijami trekkingowymi
Pierwszy dzień trekkingu w Gruzji. W plecakach mamy ponad 20 kg…

O tym wspominałam już na początku. To właśnie długie trekkingi z dala od miejscowości zachęciły mnie do chodzenia z kijami trekkingowymi. Marsz z 20 kg plecakiem do przyjemnych nie należy i jeśli można zrobić cokolwiek, aby poprawić sobie humor, biorę w ciemno!

Tutaj kije przydają się do wszystkiego – na zejściach, na stromych podejściach i przy pokonywaniu wszelakich przeszkód terenowych. Nawet jeśli normalnie skaczesz po górach jak sarenka, to przy dodatkowych 15-20 kg nagle zamieniasz się w ociężałego wielbłąda, który dyszy jakby od 2 tygodni wody nie widział…

7. W nurcie ultralight

To teraz coś odwrotnego do poprzedniego punktu. Zamiast zamieniać się w wielbłąda, chcemy być sarenką i robimy wszystko, aby odchudzić plecak. W takim przypadku wszystkie przedmioty, które mają więcej niż jedno zastosowanie, są na miarę złota.

A tak się składa, że kije trekkingowe świetnie sprawdzają się jako stelaż przy różnego rodzaju tarpach i ultralekkich namiotach. Zamiast nosić dodatkowe aluminiowe pałąki, możemy wykorzystać do tego nasze kije trekkingowe.

8. Rozbijanie namiotu w śniegu

Każdy, kto chodził z namiotem w zimę, wie, że prawidłowe rozbicie namiotu w śniegu jest czasem trudne. W świeżym, sypkim śniegu żadna szpilka nie będzie dobrze utrzymywała naciągu tropiku. Więc zamiast szukać kamieni, czy połamanych gałęzi w okolicy, można wykorzystać kijki trekkingowe.

W wersji podstawowej jako bardzo duże szpilki.

A jeśli śnieg jest bardzo wredny, to można użyć kija w podobny sposób jak czekana przy budowaniu stanowiska asekuracyjnego. Ubijamy śnieg, wykopujemy dołek i wkładamy tam kijka z zaczepioną linką od tropiku. Potem zasypujemy go, ponownie ubijamy śnieg nad nim i cieszymy się całkiem stabilną konstrukcją naciągającą tropik.

9. Starcie z psami pasterskimi

Pies pasterski Rumunia
Oby każdy pies spotkany w górach był tak przyjazny…

Ten punkt dotyczy raczej osób, które chodzą też w innych górach niż polskie. Mam na myśli tutaj np. Karpaty w Rumunii, Bałkany, czy Kaukaz. Wszędzie tam nadal prowadzony jest wypas owiec. A jeśli są owce – to zazwyczaj są także psy pasterskie. I niestety nie zawsze są one miłe. Powiem więcej – zazwyczaj nie są.

Do czego mogą się przydać kije trekkingowe przy potkaniu z psami pasterskimi?

Na pewno nie do wymachiwania nimi. Co to, to nie! W ten sposób możecie tylko rozjuszyć zwierzęta.

Zamiast tego zbijamy się w grupę (jeśli nie jesteśmy sami) i wystawiamy przed siebie kije. Kierujemy je grotami w stronę psów i trzymamy nieruchomo. Nie służą nam one jako broń, a raczej jako środek do zachowania bezpiecznej odległości pomiędzy nami, a psami. A potem czekamy aż psy się nami znudzą albo zostaną odwołane przez pasterza.

Ufff… zalety za nami.

Jestem pewna, że to nie wszystkie zalety i zastosowania kijów trekkingowych i każdy mógłby dopisać coś jeszcze od siebie. Także, jeśli coś jeszcze przychodzi Wam do głowy, to śmiało dopisujcie w komentarzach.

Niestety, okazuje się, że chodzenie z kijami trekkingowymi to nie tylko same zalety.

Dlatego teraz lecimy z wadami i aspektami, na które warto uważać, aby nie zrobić sobie krzywdy.

1. Regularne chodzenie z kijami trekkingowymi może upośledzać naszą równowagę

Nie, nie żartuję. Nasze ciało jest bardzo sprytne i szybko adaptuje się do nowych wymagań i sytuacji. Niestety, działa to też w drugą stronę i jeśli coś nie jest używane – powoli zanika.

Jeśli non stop chodzimy tylko z kijami trekkingowymi, nasz zmysł równowagi powoli zaczyna się rozleniwiać. Skoro ma dodatkowe 2 punkty podparcia, to po co ma się przemęczać?

I niestety, jest to już potwierdzone naukowo i powiem Wam, że sama zaczęłam to odczuwać w zeszłym roku. Na szczęście wystarczyło wybrać się na jednodniową wycieczkę bez kijów i poczucie równowagi wróciło. Ale to tylko potwierdza, że czasem warto zostawić kije w domu. Albo w samochodzie.

2. Dodatkowy ciężar do noszenia

Para kijków trekkingowych waży zwykle 500-600 gram. Pomijamy tutaj kije za 10 zł z popularnego serwisu aukcyjnego, które potrafią ważyć i 800 gram na parę oraz modele karbonowe, których przeciętny zjadacz chleba nie kupuje, bo ma milion innych pomysłów, jak wydać nadmiarowe 700 zł.

Dla jednych te 500 gram to dużo, dla innych mało, ale fakt faktem – trzeba to nosić.

Także zanim wybierzecie się na trasę, sprawdźcie z grubsza jej przebieg i charakter. Czy jest sens brać kije? Jeśli użyjecie ich tylko przez 5 minut, to szkoda Waszego dźwigania.

3. Kije trekkingowe łamią się…

Co tu dużo mówić, czasem zdarza się kije złamać. Wystarczy chwila nieuwagi, za duże naprężenie i TRACH… Kijek złamany. Pół biedy, jeśli Wy nadal stoicie na nogach. Gorzej jeśli leżycie na ziemi i zastanawiacie się, czy u licha ta noga na pewno dobrze wygląda…

Najlepszym przykładem jest nasz kolega, który w czasie naszego trekkingu w Gruzji złamał oba kije w czasie pierwszych 4 dni. Potem przez kolejny tydzień musiał sobie radzić bez i możecie mi wierzyć – nie był z tego zadowolony 😉

Nowe kije to kolejny wydatek rzędu 200-400 zł. Zanim jednak je kupicie, sprawdźcie, czy producent nie ma w ofercie pojedynczych segmentów w sprzedaży (np. Black Diamond). Przejrzyjcie też różne portale z ogłoszeniami, bo ludzie często sprzedają jeden kijek. A nóż uda się skompletować parę?

4. Końcówki kijów klinują się w skałach

Niestety, teren skalny nie jest najlepszy na chodzenie z kijami trekkingowymi.

Dlaczego?

Po pierwsze, końcówki kijów często klinują się pomiędzy skałami i kamieniami. Jest to szczególnie dotkliwe podczas przechodzenia przez rumowiska skalne. Utknięcie kija może doprowadzić do jego złamania, gdy naprężenia będą za duże. A dodatkowo zmiana kierunku sił może łatwo wytrącić nas z równowagi.

5. Chodzenie z kijami trekkingowymi jest niemożliwe w trudnym terenie

Ten punkt trochę łączy się z poprzednim. Co więcej, gdy planujemy trasę w teren skalisty, z ekspozycją i elementami wspinaczki, kije trekkingowe będą bardziej przeszkadzały niż pomagały. Warto się wtedy zastanowić, czy w ogóle jest sens zabierać je ze sobą.

Jeśli zdecydujesz, że tak, sprawdź koniecznie, czy Twoje kije składają się do małego rozmiaru i przytroczone do plecaka nie wystają znacząco poza obrys plecaka. Jeśli wystają, mogą dość mocno przeszkadzać na szlaku, gdy będziesz nimi uderzać w skałę.

6. Nieumiejętne chodzenie z kijami trekkingowymi może doprowadzić do kontuzji

Niestety.

Dlatego warto przed pierwszym użyciem w terenie przypomnieć sobie, jak reguluje się kije trekkingowe.

Przyjmujemy, że stojąc na płaskim, kąt w łokciu ręki trzymającej kije powinien wynosić 90 stopni lub troszkę mniej. Na początek proponuję ustawić dokładnie kąt prosty, bo przy tym ustawieniu raczej nie zrobicie sobie krzywdy. A potem w miarę zdobywania doświadczenia dostosujecie sobie wysokość do siebie.

Warto pamiętać, że kije trekkingowe mają płynną regulację, po to, aby jej używać. Na podejściach warto delikatnie skrócić ich długość, a na zejściach trochę wydłużyć. Zwiększa to naszą wygodę, a także pomaga utrzymać wyprostowaną i prawidłową sylwetkę.

Chodzenie z kijami trekkingowymi – to w końcu tak, czy nie?

Na szlaku w Gruzji - chodzenie z kijami trekkingowymi
Na szlaku w Gruzji

Cóż… Odpowiedź niestety nie jest taka prosta. Wszystko zależy od tego, jaką aktywność w górach preferujecie i jak wyglądają Wasze wycieczki.

Komu polecam spróbować chodzenia z kijami trekkingowymi?

Na pewno wszystkim, którzy mają problemy z kolanami, kostkami i kręgosłupem. Jest spora szansa, że marsz z kijkami zmniejszy ból albo wydłuży dystans, jaki możemy przebyć. Kijki mogą być też przydatne dla osób starszych.

Z całą pewnością polecam kije osobom, które wybierają się na dłuższy szlak z plecakiem 15 kg i więcej.

A co z osobami, które po prostu chodzą na jednodniowe wycieczki w góry?

Tutaj odpowiedź jest dużo bardziej skomplikowana i zależy już tylko od preferencji danej osoby. Ja na przykład na jednodniowe wypady raczej kijków nie biorę, chyba, że wiem, że trasa ma duże przewyższenia i będzie sporo schodzenia.

Najpierw spróbuj, potem kupuj

Zanim kupicie kije z wyższej półki cenowej, warto pożyczyć kije od kogoś i spróbować, czy to w ogóle jest Wasza bajka. No bo nie oszukujmy się, te 200-400 zł można spożytkować też na inne sposoby.

Jeśli nie macie od kogo pożyczyć kijów, zawsze możecie je wypożyczyć.

O wyborze kijów będę się rozwodzić innym razem. Uprzedzając pytania – obecnie mam kije z Black Diamonda model Trail w wersji damskiej (krótsze). Dlaczego akurat te?

Bo zależało mi na wadze około 450 g, zamykaniu zatrzaskowym i przedłużanej rączce z pianką. Modeli spełniających te kryteria było oczywiście więcej, ale te wypadały dobrze cenowo, a Black Diamond dodatkowo ma u mnie plusa za możliwość dokupienia pojedynczego segmentu kija.

Czy jestem zadowolona z zakupu? Bardzo!

Dajcie znać w komentarzach, czy chodzicie z kijami albo czy w ogóle próbowaliście? A może zupełnie Wam to nie podeszło?