Góry Kaczawskie bardzo często nazywane są Krainą Wygasłych Wulkanów. Czy słusznie? Poniekąd tak, ponieważ jest to najlepiej zachowany obszar w Polsce z tak dobrze widocznymi procesami wulkanicznymi. Jednym z takich miejsc jest Jezioro na Jeziornej – niewielki zbiornik wodny na szczycie wzgórza. A jak najlepiej zwiedzać takie miejsce? Oczywiście, że na pontonie!

Trzeba przyznać, że położenie jeziorka jest naprawdę niesamowite. Głębokie na kilkadziesiąt metrów i zalane wodą zagłębienie tuż pod szczytem wzgórza. Skojarzenie z kraterem nasuwa się samo. A, że Kraina Wulkanów WYGASŁYCH, to i woda na dnie nie dziwi.

Co najlepsze, Góry Kaczawskie nie są tłumnie odwiedzane przez turystów. A już szczególnie miejsca, do których nie dochodzą szlaki turystyczne. To właśnie dzięki temu, Jezioro na Jeziornej jest niesamowitą oazą ciszy i spokoju.

To co, zaciekawieni? 😉

Jezioro na Jeziornej – dojazd

Jeśli jesteście samochodem, to dojazd nie jest trudny. Najlepiej kierować się na “Agroturystykę u Zygmunta” w miejscowości Krzeniów i gdzieś koło niej zaparkować samochód. Droga jest wąska, ale można auto zostawić na trawiastym poboczu.

Dojazd komunikacją publiczną może być bardziej uciążliwy. Co prawda w Krzeniowie są przystanki autobusowe, ale nie udało mi się znaleźć żadnego aktualnego rozkładu jazdy. Zakładam więc, że coś jeździ, ale kiedy i jak dokładnie – niestety, nie wiem. Najłatwiej będzie coś złapać z pobliskiej Złotoryi.

Góra Jeziorna – jak dojść?

Chodzenia dużo nie będzie, bo cała trasa zajmuje zaledwie 10 minut.

Przed agroturystyką w prawo odchodzi boczna droga, w którą skręcamy. Idziemy do góry około 200 metrów, aż do momentu wyjścia na łąkę. Tutaj dalej podążamy za drogą, choć jest ona już mniej wyraźna (lekko w lewo, na skos, w kierunku wyraźnego wzniesienia). Po kolejnych 200 metrach wchodzimy ponownie w las, gdzie droga robi się znów wyraźniejsza. Jeszcze chwila i między drzewami zaczyna prześwitywać nam woda.

Dojście do jeziorka nie jest oznakowane, ale jeśli będzie trzymać się drogi i iść cały czas lekko pod górę, na pewno trafisz do celu.

Zejście do krateru

Zejście
Widok na zejście ukryte w drzewach

Stoki zagłębienia są porośnięte dość bujną buczyną, więc w pierwszym momencie może Wam się wydawać, że to już koniec, widoków nie będzie. A ja wpuściłam Cię w maliny.

Wystarczy jednak skręcić lekko w lewo i po kilkunastu metrach dojdziecie do ścieżki prowadzącej po krawędzi krateru. Widok stąd jest piękny, ale zachowaj ostrożność, bo brak tutaj jakiejkolwiek barierki.

Panorama robi wrażenie!

Widok na taflę wody i ponton leżący na dole
Widok na taflę wody i ponton leżący na dole

Zagłębienie ma wymiary około 100 na 100 metrów, a ściany miejscami przekraczają 30 metrów. Urwiska otaczające jezioro są niemal pionowe i biada temu, kto próbowałby po nich schodzić.

Jednak jeśli dobrze się przyjrzysz, to na dole zobaczysz też niewielką platformę skalną. To właśnie tam prowadzą schodki na dół ukryte w liściach drzew. Wystarczy tylko cofnąć się kilka metrów.

Schodki są dość strome i prowadzą po kamiennych stopniach. Jednak każdy bez problemu powinien dać sobie radę z zejściem na dół. My schodziliśmy w dół z nadmuchanym pontonem, także Ty też na pewno dasz radę 😉

Pontonem po zalanym kraterze

Pontonem w kamieniołomie
Pontonem w kamieniołomie

Cóż, z bólem serca przyznaję, że tym razem nie był to nasz pomysł. Na taką formę zwiedzania wpadł Janek z Dzikich Sudetów. Co ciekawe, pontony, na których pływaliśmy, wcześniej były z nami także w zalanej sztolni w pobliżu Kowar.

Jeziorko duże nie jest, więc pływanie przypomina bardziej dryfowanie albo kręcenie się w kółko.

Ale jednocześnie zapewnia też jedyną opcję zebrania skały bazaltowej z brzegu i obejrzenia charakterystycznych słupów bazaltowych na ścianach wyrobiska.

To w końcu krater Jeziorna, czy nie?

Nie do końca…

Zagłębienie, które przed sobą widzisz, to nie kaldera (zapadnięty stożek wulkaniczny), tylko stare wyrobisko. Dawniej wydobywano tutaj bazalt – charakterystyczną ciemną skałę wulkaniczną o jednolitej powierzchni.

Jednak obecność bazaltu jednoznacznie wskazuje na to, że wulkanizm był tu kiedyś obecny.

Osuwający się materiał skalny
Osuwający się materiał skalny

I faktycznie, jeśli przyjrzymy się okolicy, okazuje się, że duża część wzgórz, to właśnie wzgórza bazaltowe. Są to silnie zerodowane pozostałości stożków wulkanicznych, które kiedyś tu występowały. A obecne tutaj bazalty to tak naprawdę lawa zastygła w dawnym kominie wulkanicznym. Skały były na tyle cenne, że podjęto się ich wydobycia i stąd wzięło się obecne zagłębienie.

Także wulkan był, ale forma terenu, którą widzicie obecnie została utworzona przez człowieka.

Warto zwrócić uwagę na ładne kolumny bazaltowe na przeciwległym brzegu wyrobiska. Przeważnie ustawiają się one w osi góra-dół. O czym to świadczy? Prawdopodobnie komin wulkaniczny znajdował się dokładnie w tym miejscu i magma wypływała stąd prosto do góry.

Skały bazaltowe
Skały bazaltowe

Przyjrzyjcie się też kamiennym schodkom, po których można zejść na dół. Zostały one zrobione w miejscu kamiennej pochylni, po której kiedyś transportowano urobek do góry.

Okrążając Jezioro na Jeziornej

Dla chętnych i tych, którzy wolą być w ruchu niż siedzieć na brzegu, proponuję wycieczkę dookoła kamieniołomu. Górą idzie ścieżka, która otacza całe wyrobisko. Nie liczcie jednak na spektakularne widoki, bo w okresie wegetacji niemal wszystko zakrywają liście 😉

Ścieżka jest średnio wydeptana, miejscami dojść stroma. Także raczej nie polecam z dziećmi 😉

Ścieżka dookoła wyrobiska
Ścieżka dookoła wyrobiska

Jezioro na Jeziornej – czy warto zobaczyć?

Nie jest to miejsce pierwszego wyboru. Ale jeśli będziesz gdzieś w okolicy albo będziesz czuł potrzebę wybrania się w miejsce bez turystów, to jest to świetna opcja. Szczególnie polecam Jeziorną, jeśli dzień jest gorący albo jesteś gdzieś w pobliżu np. przy Organach Wielisławskich.

W pobliżu jest także Skopiec – szczyt wchodzący w skład Korony Gór Polski. My zdobywaliśmy go zimą, po ciemku i we mgle, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby połączyć ze sobą Jeziorną i Skopiec i zdobyć je w bardziej sprzyjających warunkach.

P.S. Tym razem nie ma mapy, bo na żadnej nie znalazłam zaznaczonych ścieżek w pobliżu jeziorka. Jestem jednak pewna, że bez mapy też uda Ci się trafić 😉